Autor Wysmakowane 7 listopada 2024
Praca, obowiazki domowe, wychowanie dzieci, spory z partnerem, codzienny pospiech i ped ku realizaci marzen - to wszystko moze przytłaczac i odbijac sie na Twoim zdrowiu psychicznym i fizycznym... STRES Objawy czasem nie są tak oczywiste jak bezsenność i ból głowy. Czasem są zupełnie nieoczywiste...
Ja też tak miałam. I będzie to bardzo osobista historia… Tak osobistego posta na tym blogu jeszcze nie było natomiast jeśli ma pomóc choć jednej osobie w szybszym uświadomieniu sobie problemu i zaczęciu działania to zdecydowanie warto. Stres Objawy w moim przypadku wcale nie były oczywiste. I nie tylko objawy. Wydaje się też że nie miałam żadnego większego powodu by się stresować w ogóle. Przecież wszystko było dobrze i żadna straszna trauma mnie nie spotkała… A jednak.
Całe moje dorosłe życie, od zawsze było wypakowane po brzegi “bo tak lubię”. Praca na cały etat w korporacji, weekendami i wieczorami rozkręcanie własnego biznesu. Mąż, budowa domu, trójka dzieci. A do tego tak ukochane przez nas podróże. 59 krajów na liście “odwiedzone”. Wow, robi wrażenie. Cieszy. Chcę jeszcze! I jeszcze! I jeszcze! Czerpać z życia garściami. Byle więcej, byle dalej, byle mocniej.
Sygnały organizm wysyłał mi już od dawna. Utrata miesiączki, ogromne problemy z zajściem w ciążę (okupione gigantyczną ilością wpakowanych w siebie leków), bezsenność, notoryczny stan “przeziębienia”, zawroty głowy i… długo mogłabym wymieniać.
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego jak przemęczony jest mój organizm. Zrezygnowałam z pracy na etacie i całkowicie poświęciłam się pracy, którą kochałam: food content creatora i fotografa kulinarnego, Mój dream job. Teraz wszystko miało być już tylko lepiej. Ale… nie było.
DLACZEGO NIE BYŁO LEPIEJ?
Bo tak naprawdę, to wcale nie zdjęłam z siebie ilości obowiązków. Nie było już korporacji, ale teraz sama sobie wykształciłam podświadomie przekonanie, że muszę udowodnić sobie i wszystkim naokoło, że to była dobra decyzja. Wydałam z top wydawnictwem książkę kulinarną, brałam na siebie ogrom projektów i dla rozkręcenia marki własnej i dla klientów. Jednocześnie dzieci rosły, a ilość zajęć dodatkowych, prac domowych, problemów zaczęła się piętrzyć.
I wtedy mój organizm powiedział DOŚĆ. Któregoś dnia obudziłam się w bardzo dziwnym stanie. Silny ból gardła. Ale nie jak przy przeziębieniu. Jakby mi ktoś obrożę założył i mocno ściskał. Ból w klatce piersiowej. Problemy z oddychaniem. Czułam się jakbym miała 40 stopni gorączki, choć nie miałam jej wcale...
Rany, gdzie ja nie poszłam? Wizyt u różnych internistów, nawet nie zliczę. Ale poza tym m.in. neurochirurg, laryngolodzy, pulmonolog i masa badań od pobrań krwi, przez rentgeny i usg po rezonanse, tomografie a nawet gastroskopię. Surprise, surprise… wszystko dobrze.
Ale przecież ja nie mogę oddychać. Wcale nie jest dobrze!
Część lekarzy się poddawała i odsyłała mnie do kogoś innego. Część zlecała kolejne (płatne) badania. Inni mówili “Proszę odpuścić badania i zająć się swoim życiem. To jest STRES”. Wciąż była ze mną i przy mnie Monika. Cudowna i wspierająca przyjaciółka, a przy tym biohakerka i trenerka technik redukcji stresu. I tu znów:
“Kasia to są oczywiste objawy. STRES”
I powiem Ci szczerze, że mi się to w głowie nie mieściło. Jaki STRES?! Co za bzdura. Przecież ja mam fajne życie, super rodzinę. No niby fakt, że ostatnio miałam ogromnie stresujące sytuacje z jednym z moich głównych klientów, nie idzie mi w biznesie aż tak dobrze, jakbym chciała, straciłam bardzo bliską mojemu sercu przyjaciółkę, a problemy z dziećmi czasem wyprowadzają mnie z równowagi. Ale przecież to “normalne” rzeczy, normalnego człowieka. Żadna trauma mnie nie spotkała….
Trauma może nie. Ale zrozumiałam, że stres nie karmi się tylko traumą. Karmi się też codziennymi napięciami i tymi złymi i nawet dobrymi.
Ja jednak całkowicie odrzuciłam teorie o stresie, bo “ja lubię moje życie”. Moment refleksji przyszedł na wakacjach. Było cudownie. Kamperem po Szwajcarii. Slow life, dużo natury, dużo odpuszczania, dużo chilloutu. Wszystkie moje tak męczące dolegliwości po prostu zniknęły! Magia!
A 3 dni przed powrotem mój mąż, niewinnie i w dobrej wierze, spytał, czy już zupełnie wszystko ok. Odpowiedziałam, że chyba tak. I wtedy… zaczęłam o tym myśleć. I zgadnijcie co stało się kolejnego dnia?
Tak jest! Wszystkie moje dolegliwości wróciły. I to był ten moment, kiedy uświadomiłam sobie że wcale nie mam raka, POChP, zatoru płuc ani chorego serca. To wszystko siedzi w mojej głowie! Eureka!
To było jak kubeł zimnej wody na głowę. Mimo braku konkretnych, dużych TRAUM, stres totalnie mną zawładnął i zdominował mój organizm.
STRES OBJAWY MOGĄ BYĆ BARDZO RÓŻNE. Zobacz czy coś z tego brzmi znajomo (grafiki od Moniki Zielińskiej z Biohacking Szczęścia.
Nie poszłam na terapię, nie rzuciłam pracy, nie zmieniłam mojego życia o 180 stopni. Ale...zaczęłam wprowadzać małe, wielkie zmiany.
- duża praca nad “odpuszczaniem”.
- czas tylko dla mnie.
- bycie obecnym tu i teraz. To że mam biznes on line nie znaczy, że muszę w nim być non stop. Teraz, jak dzieci wracają z przedszkola i szkoły, telefon natychmiast ląduje na półce.
- DIAMETRALNA ZMIANA ODŻYWIANIA. Powiedzenie “jesteś tym co jesz” nie wzięło się znikąd.
Z pomocą mądrych książek, kursów i Moniki Zielińskiej z Biohaking Szczęścia wypracowałam nowy model odżywiania, który nie karmi mojego stresu, tylko pomaga mi nad nim panować. I to był totalny life changer!
Moje życie kręci się wokół jedzenia. Prywatnie – kocham, zawodowo – zarabiam (i też kocham!). Na moim blogu wciąż możecie znaleźć także mniej zdrowe inspiracje. I to jest OK! Coś cię cieszy? Na coś masz ochotę? Zrób to! Ale na co dzień podejmuj mądre i zdrowe wybory, które pomagają Tobie, Twojemu ciału i Twojemu organizmowi.
STRES Objawy: Jeśli masz któryś z moich objawów lub inne, które mogą świadczyć o tym, że u Ciebie też stres jest zdecydowanie na zbyt wysokim poziomie, to naprawdę z całego serca polecam Ci zapoznać się z warsztatem „Zhakuj Stres od Kuchni”, który stworzyłam we współpracy z Moniką Zielińska. Mi te zmiany bardzo pomogły i mam olbrzymią nadzieję, że pomogą i Tobie.