Autor Wysmakowane 6 września 2018
Długo zastanawiałam się jak zacząć mój wpis o tym jaka jest Rumunia i kuchnia rumuńska. Dużo rzeczy mnie tu zaskoczyło.
Na plus to, jak pięknym, zielonym krajem jest Rumunia. Naprawdę! Wspaniałe, malownicze widoki. Widowiskowe trasy, poprzecinane strumykami. Bardzo klimatyczne chatki z ostrymi, stożkowatym dachami, pokrytymi starymi dachówkami. No bajka.
Na plus także to, jak fantastycznie ożywają starówki nocą. Wszędzie pełno życia, muzyka na żywo, bardzo fajna atmosfera. I do tego naprawdę dobre, lokalne i bardzo tanie wina. Jakoś nigdy mi się Rumunia nie kojarzyła z krajem winnym, a tu proszę 🙂
Teraz minusy. Pierwszy i gigantyczny to ich DROGI! Koszmar! Sporo jeździliśmy po całej Transylwanii, głównie poza miastami. Średnia prędkość 40 km/h! Co chwila gigantyczne dziury w drogach, wsie, domki, spowalniacze, światła i ograniczenia do 30 km/h. 90% dróg tylko z jednym pasem w każdym kierunku. Dwa pasy to już bardzo rzadki luksus. O autostradach czy drogach szybkiego ruchu można było zapomnieć od razu. Hitem była trasa o długości ok. 20 km, na której było 8 (!!!) odcinków z zamkniętym ruchem w jedna stronę. Niby remontowane, ale nigdzie nie było widać żadnych robót. Przy każdym ruch wachadłowy i światła – kompletnie nieskoordynowane, wiec za każdym razem staliśmy kilka minut. Drugi hit to trasa między Braszowem, a Bukaresztem. Teoretycznie jedna z głównych w kraju, ale z powodu jej jakości, ilości wiosek i policjantów, którzy w głównych miejscach niby usprawniali ruch, przejazd 150 km zajął nam 3,5 godziny! Rewelacja ;P
.
Kuchnia rumuńska
Drugi minus to niestety jedzenie. Żeby oddać im sprawiedliwość, maja kilka doskonałych lokalnych produktów. Dojrzewające w słońcu świeże warzywa i owoce oraz zdecydowanie sery! Sery można kupić i w miastach w sklepach i na straganach rozsianych po całym kraju wzdłuż tras. Sprzedawane w dużych ok 2 kg kolistych kawałkach (można kupić oczywiście tylko kawałek) w cenach od 25-50 lejów za kilogram, w zależności od rodzaju sera (krowi/ owczy/ bawoli) i od regionu. Koniecznie spróbujcie odrobinę przed zakupem. Kilka razy zdarzyło nam się testować zepsuty, skwaśniały ser!
Śniadania w Rumunii
Niczym szczególnym się z perspektywy Polaka nie wyróżniają. Generalnie jedzą jajka (na twardo/ jajecznica/ omlet), tosty z dżemem lub różne kiełbaski z pieczywem i świeżymi warzywami (głównie pomidory, ogórki i ostre papryki). Do śniadania kawa (na szczęście zazwyczaj dość dobra). Z ciekawostek to często w restauracjach niezależnie czy brało się cappuccino czy latte czy zwykłą czarną to wszystkie miały standardową wielkość 80 ml.
W hotelach śniadania serwowane są w formie bufetów szwedzkich. Skład jak powyżej plus oliwki, ser owczy, czasem jogurt naturalny.
Co na przekąskę w Rumunii
Dział przystawek w menu restauracji nie jest zbyt rozbudowany. Co możemy tam znaleźć?
- sałatka szopska: świeże warzywa z serem owczym
- sałatkę / pastę z bakłażana: jedna z lepszych rzeczy jakie jedliśmy w Rumunii (cena 7-14 lej)
- sarmale: mini gołąbki zawinięte w liście winogron lub w kapustę kiszoną. W środku farsz mięsny lub rzadziej rybny z ryżem
- placki (placinte – płaskie lub placinta – takie mini tarty). W środku różne nadzienia. Zazwyczaj różne sery lub szpinak lub ziemniaki. Mi nie udało się zjeść. W Bukareszcie były wszędzie i stwierdziłam, że zjem innym razem na kolacje i… poza Bukaresztem już nigdzie ich nie znalazłam 🙁 A szkoda bo ponoć dobre. (Cena 15-18 lej)
Zupy w Rumunii
Co do zup to się nie wypowiadam. Podjęliśmy 3 próby i się poddaliśmy. Za każdym razem były bardzo tluste, pełne chrząstek i tłustych kawałków miesa. Wszystkie trzy mocno przesolone. Mają solankę, flaszki (ciorb de burt), fasolową (ciorb de fasole). Ceny zup 10-15 lejów za miseczkę.
.
Co jeść w Rumunii na obiad
Obiad w Rumunii zazwyczaj opiera się na mięsie. Królują kurczak, wieprzowina i wołowina (ta dość droga) z grilla (tzw. gratar). Rzadko można dostać rybę i jak już jest to raczej dość droga. Droga vs. mięso, bo generalnie ceny nie zabijają ;), Często dział mięs otwiera mici/ mititei, które można zamawiać na sztuki. Mici to małe kotleciki z mieszanego mięsa mielonego. Mieszane, więc nigdy nie wiecie co tak naprawdę siedzi w środku 😉
Zazwyczaj zamawia się osobno kawał mięsa i dodatki. Jeśli dodatki są już w zestawie razem z mięsem to w 90% będzie to mamałyga, posiekana biała kapusta i mini miseczki z czosnkiem w zalewie i śmietaną.
Dodatki do dań głównych
- mamałyga – flagowe danie Rumunii. Podaje się ją jako dodatek do wszelkich dań głównych. To nic innego jak ugotowana kaszka kukurydziana wymieszana z bryndzą i śmietana. Spróbujcie i oceńcie sami. Mi do bycia fanem mamałygi bardzo daleko.
- muratiri czyli kiszone warzywa (talerz 10-15 lejów)
- sałatka z kapusty białej… właściwie to nazwanie tego sałatką jest dość górnolotne. Próbowałam 3 razy, nie wierząc, że to co dostaję to naprawdę standard. Miska posiekanej kapusty. Bez kropli oliwy, soli czy pieprzu. Nic! Choć nie! Raz na wierzchu leżała ostra papryczka i plasterek pomidora 😛
- frytki – też dość powszechne w menu. Niestety, podobnie jak w Grecji, miękkie i sflaczałe. Zdecydowanie nie lubię.
Rumunia na słodko
Dość krótki i mocno wystandaryzowany dział w menu. Znajdziecie tam:
- Papanași – bardzo tradycyjny w Rumunii deser,. Coś jak mini pączki tylko że ciasto z dodatkiem białego sera. Papanasi zawsze polane są obficie sosem lub śmietanką.
- Naleśniki – clătite – Niczym nie różnią się od naszych, poza tym, że są wszędzie! Najczęściej na słodko z bananem i czekoladą lub z serem białym.
- Precelki na sznurku – właściwie to danie na słono, nie na słodko, ale zalicza się do przegryzek i podjadaczy, więc wpada tutaj. Uwaga! Porcje są olbrzymie! My wzięliśmy najmniejszą, a i tak jedliśmy kilka dni.
- Kołacze – czyli koliste pieczywo wypiekane na ruszcie. Z mąki pszennej i/ lub żytniej, a po upieczeniu na ruszcie, obsypywane obficie cukrem. Pyszne, ale moim zdaniem tylko na ciepło, zaraz po upieczeniu.
RUMUNIA – sierpień 2018 r. – waluta 1 lej to ok 90 gr
25 Responses
Mierzi mnie takie wydziwianie. Kiedyś (w latach 80-tych) znajomi Francuzi dziwowali się podawanym w Polsce gotowanym ziemniakom. .Twierdzili, że u nich w takiej formie to tylko dla świń. Aż w renomowanej restauracji koło Bordeaux gdzie mnie zaprosili podano nam właśnie takie. Dotąd się uśmiecham na wspomnienie ich min.
Co jest wydziwianiem w wpisie? 🙂
Drogi jak drogi. Były by lepsze, to za dużo obcych by tu jeździło. Rumuni to wspaniali ludzie i bardzo pomocni.
A co do kuchni, to polecam grillowane mięso baranie (cotlet de oaie) oraz golonka z fasolą (ciolano de fasola). Co do zup – ciorba de legume (ważywna w różnym wydaniu)
Z dodatków polecam ryż „kolorowy”, a na sałatkę polecam kapustę z pomidorem.
I generalnie nigdzie na świecie nie jadłem lepszej PIZZY! Pizza w Wenecji pod „mostem zakochanych” za 120€, to gumowaty trampek w porównaniu z tym co podają w Rumunii za 15-20 lei. Wielkość porcji 1 osobowa lub na 2 osoby jako przekąska. W niektórych miejscach przyrządzana jest z dodatkiem regionalnych serów, dzięki czemu uzyskuje bardzo przyjemny słony smak.
Pizza za 120 Euro?! Chyba z homarem na wierzchu! Albo i dwoma 😛 A serio, to owszem, jedliśmy raz pizze w Rumunii i muszę przyznać, że była dość przyzwoita. Regionalne sery są wybitne, tu nie mam żadnych zastrzeżeń i o tym pisałam we wstępie. Baraninę brałam kilkukrotnie i niestety za każdym razem kończyło się dużym zawodem. Tak samo właściwie z każdym innym daniem mięsnym. Może aż tak źle i niefartownie dobieraliśmy knajpy…
Nie byłam w tym kraju, ale jak gdzieś jadę lubię skosztować lokalnej kuchni i nowych smaków.
Bardzo słuszne podejście. Zdecydowanie warto poznawać nowe smaki.
Byliśmy tam tylko przejazdem. Kraj piękny, drogi i oznaczenia już nie bardzo. A co do kuchni to nie mieliśmy okazji popróbować, wiec chętnie to w przyszłości nadrobię.
mam nadzieje ze Rumunia zaskoczy mnie tak pozytywnie jak Albania
Pod katem krajobrazów, ludzi i atmosfery mysle ze na pewno. Ale jednak jedzenie w Albanii wspominam dużo lepiej.
Kołacze są pyszne! Bardzo lubimy 🙂 Nie jadłyśmy nigdy sera owczego i chętnie byśmy spróbowały 🙂
Kołacze są super! To prawda. Ale tylko tak od razu, cieplutkie
Wszystko wygląda smakowicie aż zgłodniałam od samego patrzenia.;-)
Bardzo lubimy poznawać nowe smaki 🙂
Aż zrobiłam się głodna z rana, kurczę! 😀
Dla mnie chyba za ciężkie takie potrawy. Już na sam ich widok mam wrażenie, że chorowałabym po nich kilka dni – bo mam delikatny żołądek i jadam raczej dietetycznie.
Słuszne spostrzeżenie. Zdecydowanie kuchnia do lekkich nie należy
Praktycznie siedzę na niespakowanym plecaku, dziś ruszam w podróż na prawie 8 tygodni. W lodówce mam tylko buraki zapakowane próżniowo i jeszcze ni jadłam śniadania. Zaraz umrę a ten wpis nie pomógł. Smakowite 😀
Podróż na 8 tyg! Myślę, że to ja zazdroszczę Tobie, a nie Ty mi ;P
nie pomyślałam o tym w z tej strony. Jak widać potrzeby podstawowe jak jedzenie przyćmiły mój umysł 🙂
Świetna relacja, na tyle, że wiem co chcę zjeść. Najlepiej wszystko, byle z tą surową kapustą, abym też mogła się nadziwić! Mimo, że Tobie nie smakowało, to może ja się przekonam? Pozdrawiam serdecznie
Mimo wszystko warto do Rumunii jechać. Zdecydowanie. Więc może będziesz miała okazję osobiście przetestować.
Może dlatego, że kuchnia rumuńska jest tak słaba, to niewiele się o niej słyszało. W sumie to właściwie nigdy nic nie słyszałam, ale spodziewałam się dużej ilości warzyw. Tak sobie myślę, że ja to chyba miałabym tam problem z jedzeniem. Chyba tylko ta pasta z bakłażana mnie zainteresowała – reszta pewnie tylko do zaspokojenia głodu.
Pasta z bakłażana była naprawdę pyszna. Ją polecam mocno. A poza tym to też nie bardzo mnie cokolwiek przekonywało z menu.
Mnie rumuńskie jedzenie smakuje, a po zdjęciach leci mi ślinka, na wspomnienie mojej wycieczki do Rumunii, więc przykro mi, że Tobie nie smakowało. I najbardziej smakowała mi właśnie słodka część rumuńskiej kuchni. A co do dróg, u nas też nie jest tak bajkowo: na Dolnym Śląsku są dziury i wąziutkie drogi, natomiast na pomorskich drogach jest też w większości jeden pas. Chociaż na tle innych mniejszych europejskich krajów, czy też mniej rozwiniętych – jak np. Ukraina, to u nas nie jest jeszcze najgorzej.
Może tak źle trafialiśmy? Rumunia jest tak piękna, że na pewno kiedyś tam wrócimy i będę testować dalej. A drogi to jednak po Polsce jeździliśmy bardzo dużo i nigdy nie trafiliśmy na tak tragiczne drogi. Są gorsze drogi z dziurami, ale przynajmniej nie są zamknięte co kilometr. Po Ukrainie przyznaję, nie jeździliśmy.